Gdzieś tam w drzewach tak powoli,
Coś pojawia się i znika,
Aż tu wreszcie się gramoli,
Mała skorupka żółwika.
Jak wiadomo nie jest szybki,
Za to domek ma przy sobie,
I do tego trochę gibki,
Wszystko w jednej tej osobie.
Raz obudził się o szóstej,
Dwie godziny wstawał z łóżka,
Rozmyślając w główce pustej,
Że go boli prawa nóżka.
Wyszedł wolno z jakiejś nory,
Zapakował swoją teczkę,
Mimo dosyć wczesnej pory,
Cicho wybrał się nad rzeczkę.
Coś tam w plecach mocno łupie,
Rekin straszny chce go zjeść,
Złamał zęby na skorupie,
I odpłynął mówiąc cześć.
Widać teraz jak na dłoni,
Nie wystarczy czegoś chcieć,
Trzeba dobrze gdzieś się schronić,
No i szczęścia trochę mieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz